Edukacja i kultura znalazły się w rękach osób o poglądach lewicowo-lewackich, w których nie brakuje elementów po prostu antypatriotycznych i antykatolickich. Profesor Andrzej Nowak, który swoją postawą i pracą pokazuje, że tytuł profesora może jeszcze znaczyć coś dobrego, napisał bez ogródek: „To zacięte chamstwo i groźba lewackich bojówek (jakie już zresztą widzimy na naszych uniwersytetach) dotyka jednak tych, którzy jeszcze żyją i – co gorsza – czytają książki, w tym poezję. Ma ich, czyli nas, sterroryzować”. W ten sposób profesor skomentował wypowiedź „ministry” Nowackiej na temat m.in. Jarosława Marka Rymkiewicza, który został wyrzucony z listy lektur szkolnych.
Rymkiewicz, poeta, eseista, dramaturg i krytyk literacki, profesor nauk humanistycznych, to jedna z najwybitniejszych postaci współczesnej polskiej literatury. Ale dla powołanej przez Tuska „ministry” to „niejaki Rymkiewicz” (tak się rzeczywiście wyraziła!), który – jak czujnie zauważyła „polityczka” – napisał wiersz o Smoleńsku; wiersz niesłuszny, który za względu na swe „upolitycznienie” byłby zagrożeniem dla neutralności szkoły. Jasne! Wszyscy powinni być wyznawcami „pancernej brzozy”, czyli nietrzymających się kupy opowieści Anodiny, Laska and company. W kontekście działań Nowackiej, powołującej się na „ekspertów”, prof. Nowak mówi o powrocie „dyktatury ciemniaków”. To słynne słowa wypowiedziane przez Stefana Kisielewskiego w 1968 r., po tym, jak władza zdjęła z repertuaru Teatru Narodowego „Dziady” Mickiewicza. Dzisiaj zideologizowana i dysząca żądzą jakiegoś odwetu władza też zdejmuje… Bo trzeba mniej religianctwa, czyli mniej Wojtyły i Wyszyńskiego, a więcej Tokarczuk, z której mądrości powinna czerpać szkolna dziatwa! Ubrana w nowe szatki gomułkowszczyzna?!
Nie bądźmy jednak zbyt krytyczni. Wszak w nowych, nowoczesnych podręcznikach nie brakuje odniesień do chrześcijańskiego dziedzictwa. Oto w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia podręcznika przeznaczonego dla drugiej klasy szkoły średniej, w którym jest mowa o Joannie d’Arc (1412–1431), francuskiej świętej, która jako młoda dziewczyna okazała się zdolnym dowódcą wojskowym, prowadząc z natchnienia Bożego i woli przyszłego króla, Karola VII, armię francuską do zwycięstwa nad Anglikami podczas wojny stuletniej. Tyle że w podręczniku Joanna d’Arc zostaje porównana do… Grety Thunberg, a uczniowie mają się zastanawiać nad analogiami między Gretą a Joanną, które miałyby reprezentować „zjawisko cudownych dzieci”. Punktem wyjścia podręcznikowej propozycji jest artykuł autorstwa Marii Poprzęckiej „Greta d’Arc”, w którym pełno zachwytów nad Gretą, wyprowadzającą na ulice miliony, by walczyć z dwutlenkiem węgla. Choć ostatnio gwiazda Grety przyblakła. Zaangażowała się bowiem zbytnio za Palestyńczykami, a przeciwko Izraelowi, co – jak wiadomo – nie podoba się większości mediów.
Chrześcijaństwo od początku stosowało inkulturację, czyli głoszenie Ewangelii poprzez wszczepianie jej w zastane symbole i autentyczne wartości kulturowe poszczególnych narodów. Wydaje się, że dziś mamy do czynienia z inkulturacją lewicowo-liberalnych ideologii. Podejmuje się wielkie dziedzictwo chrześcijaństwa, by je w gruncie rzeczy podmienić albo zaciemnić jego najgłębszy sens. Inkulturacja chrześcijańska stworzyła wielką kulturę europejską, w tym polską. Inkulturacja lewicowo-liberalna tworzy antykulturę, manipuluje i ogłupia. W ten sposób przygotowuje zastępy wyznawców nowych dogmatów, których twórcami są „starsi i mądrzejsi” globalnej elity.
W tej sytuacji potrzeba edukacyjnych inicjatyw oddolnych, poczynając od rodzin. Trzeba kolejnym pokoleniom przekazywać, na ile się da, żywą pamięć o tym, co od tysiąca lat tworzy polskość. W przeciwnym razie dość histeryczna duma tęczowej flagi itp. może zastąpić tożsamość bycia Polakiem i katolikiem.
Ks. Dariusz Kowalczyk, IDZIEMY