Szare Szeregi na Baranówku
Przed wojnąwśród młodzieży Szkoły Podstawowej nr 9 prowadziła działalność 12 KieleckaDrużyna Harcerska im. Stefana Czarnieckiego. Natomiast drużyna Szarych Szeregówna Baranówku w roku 1943 liczyła dziesięciu lub dwunastu członków, a w roku 1944 około dwudziestu. Wśród nich było kilku harcerzy z rodzin wojskowychdotkniętych boleśnie okrucieństwem wojny. Ojciec Ryszarda J. Minkusa poległ wczasie kampanii wrześniowej, ojciec Wiesława Gołasa zostal zamordowany w oboziekoncentracyjnym na Majdanku, bracia Szczepaniakowie utracili swego ojca naskutek długotrwałej choroby. W niełatwych warunkach znajdowali się również pozostaliharcerze. Najczęściej pochodzili z rodzin robotniczych i rzemieślniczych, bylisynami nauczycieli i urzędników. Walczyli z wrogiem bez broni, ale każdy rodzajwalki uważali za dobry. „Palili się wprost do różnych konspiracyjnych działań irzetelnie pełnili swą służbę Ojczyźnie. Wielu z nas 1937-1939 było zuchami izdobyło I i II a nawet III gwiazdkę(np. J.Chmiel, K. Strójwąs, W. Gołas), ainni byli już w tym czasie harcerzami np. W. Szczepaniak.
Naszymdrużynowym był dh Zygmunt Kwas, powszechnie lubiany osiemnastolatek, cieszył siędużym autorytetem wśród członków koła i drużyny. Jako ministrant często zastępowałkościelnego i dlatego przyjął pseudonim „Kościelny”. Inni starsi koledzy zzarządu koła Zygmunt Szczepaniak, Stanisław Strasz, Bronisław Buczkowskinależeli do Grup Szturmowych. Członkiem tych grup i żołnierzem AK był takżenasz drużynowy. Drużyna nasza składała się / dwóch sekcji (patroli, zastępów)-„Zawiszaków” i „Bojowych Szkół”. Wśród „Zawiszaków” byli Stanisław Nagaba ps.„Jeleń”, Józef Ryszard Minkus „,Miś”, Ryszard Krzywdzński „Sztyfcik, JanKokosińsk – Zajączkowski „Artysta”, Włodzimierz Malwin, „Ursus”, Wacław Radomski„Dziadek”, Zbigniew Koziród (Skotnicki). Początkowo do „Zawiszaków” należelitakże Wojciech Szczepaniak i Wiesław Gołas, którzy w roku 1944 przeszli do„Beesów”. Za patrol harcerzy młodszych (12-15 lat) odpowiadał dh KazimierzStrójwąs i był jego dowó cą. Opiekę nad patrolem sprawował dh Józef Chmiel,przyboczny drużynowego. Sekcją „Beesów” (harcerze 15-17- letni) dowodził jakosekcyjny dh J. Chmiel, „Kielczanin”, a w jej skład wchodzili: Kazimierz Strójwąs„Gacek”, Jerzy Domagalik, „Orzeł”, Wiesław Gołas „Wilk”, Jan Kurzewski„Janusz”, Bogdan Pawłowski „Grochowiak”, Tadeusz Socha „Sowa”, WojciechSzczepaniak „Lwowiak”, Henryk Rdznek, Zbigniew Tomaszewski, Wiesław Karnia,Zbigniew Krzywdziński, Tadeusz Wójcik „Tur” i Stefan Ziach.
Zgodnie z zasadami konspiracji,my młodzi harcerze „Zawiszy” najczęściej nie wiedzieliśmy o poważnychpoczynaniach „Beesów”, choć znane nam były niektóre z nich. Braliśmy udział wakcjach „małego sabotażu” malowanie znaku Polski Walczącej „kotwicy”, wykonywanie napisów „V Cassino” napłotach i murach (po zdobyciu klasztoru na Monte Cassino przez polskich żołnierzy).Niekiedy uczestniczyliśmy w wykradaniu niemieckim żołnierzom broni i amunicji,w kolportowaniu konspiracyjnej gazetki „Powstaniec”, przenoszeniu meldunków dolokali konspiracyjnych i obserwacji sił zbrojnych Wehrmachtu i SS.Opiekowaliśmy się też grobami i miejscami straceń Polaków pomordowanych przezNiemców.
Pragnę od siebie przekazać to,co zachowałem w pamięci. Tak więc, zbiórki odbywały się przy ul. Batorego (wmurach kościoła, które go budowę przerwała wojna), w mieszkaniu drużynowego Z.Kwasa przy ul. Czarnieckiego 35 (w pobliżu skoczni na Stadionie), wprowizorycznej sali parafialnej obok drewnianego kościoła -kaplicy, u kolegówWiesława Gołasa przy ul. Mahometańskiej 3 oraz w mieszkaniu J. Kurzewskiegoprzy ul. Batorego. Tam ćwiczyliśmy musztrę, odbywaliśmy zajęcia z ideologiiharcerskiej i byliśmy informowani o bieżącej sytuacji na frontach i w kraju.Natomiast ćwiczenia terenowe z topografii w postaci gier, połączone z nauką obroni, przeprowadzali w lesie dymińskim. Tam też „Beesiacy” odbywali zajęcia zminerstwa.
Sądzę, żeniektórzy księża i nauczyciele wiedzieli o naszych spotkaniach. Duchowni, zktórymi mieliśmy kontakt byli ludźmi o dużej wiedzy i kulturze osobistej.Pamiętam ich jako gorących patriotów podtrzymujących na duchu umęczonespołeczeństwo polskie i niosących pomoc materialną najmłodszym, dorastającym wtych trudnych czasach. Należeli do nich proboszcz ks. Władysław Widłak, nasiprefekci — ks. Józef Dąbrowski i ks. Leon Graca — oraz inni księża: StefanLatała, Stanisław Gaj, Franciszek Włodarczyk.
Warunkiemprzynależności do Szarych Szeregów było uczęszczanie na tajne nauczanie. Na kompletachprzerabialiśmy materiał z historii, języka polskiego i geografii. Przedmiotyte, ważne szczególnie w klasach V, VI, VII, za rządzeniem władz okupacyjnychzostały objęte zakazem nauczania. Starsze koleżanki i koledzy uczęszczali nakomplety gimnazjalne. W nauce pomagali nam wspomniani księża, udostępniającswoje bogate zbiory biblioteczne. Pamiętam pedagogów zaangażowanych w tajnenauczanie, zdolnych, doświadczonych, o dużej wiedzy zawodowej, ludzi zacnych,których darzyliśmy wielkim szacunkiem. Byli wśród nich – Maria Stanowska,Jadwiga Papińska (moja wychowawczyni, osadzona w obozie koncentracyjnym, przeżyła Oświęcim), Helena Balasińska, małżeństwo Wacław i Maria Frasińscy,Władysław Krzywdziński, Janina Bodura, Stanisław Woźniak, Anna Kamińska,Franciszek Gościej i inni. Gronu nauczycielskiemu przewodzili zasłużenipedagodzy. Po aresztowaniu i straceniu Michała Sokalskiego w Oświęcimiu (wraz zsynami
Mieczysławem, Stefanem i Jerzym),kierownikiem szkoły został Wacław Frasiński.
Postawynaszych nauczycieli i wychowawców w latach wojny godne są najwyższego uznania.Na oficjalnych lekcjach z narażeniem życia „przemycali” zakazane treścinauczania z zakresu przedmiotów wyrugowanych z programu szkolnego. Nauczanie natajnych kompletach prowadzili w stałym zagrożeniu. Rozmawiali z nami często,byli serdeczni i przyjaźni, przekonywali o potrzebie, zdobywania wiedzy, któramiała przy dać się nam w wolnej Ojczyźnie. Pracowali z ogromnym poświęceniem wniezmiernie trudnych warunkach. Uległy one dalszemu pogorszeniu po zajęciubudynku szkolnego przez Wehrmacht. Szkoła liczyła 600-650 uczniów, a lekcjeodbywały się w kilku oddalonych od siebie miejscach.
Naprzypomnienie zasługują też uczęszczające na tajne komplety nasze koleżanki:Barbara Bury, Maria Frankiewicz (później Jelińska), Wanda Świtek-Raban, WandaSiedlecka, Halina Pie trzak, Alicja Wilkońska i moja siostra Maria Alicja.Kilka dziewcząt utrzymywało kontakty z kierownictwem naszej drużyny jakołączniczki. Po wojnie wszystkie były aktywnymi harcerkami.
Mimo tej tragedii nasi harcerze wykazywali nadal wiele zapału do dalszych konspiracyjnych działań. Wyróżniali się w
„wędzeniu broni” (szczegółowo pisali o tym komendant Chorągwi Ula „Skala” hm. Józef Dobski i komendant Hufca „Zawiszy” i
„Bojowych Szkół” hm. Jan Suliga, na łamach „Wojskowego Przeglądu Historycznego” nr 4, (1980). W wykradaniu Niemcom
broni, sprzętu, amunicji, granatów a na wet panzerfaustów (pięści przeciw pancernych) wyróżniali się: W. Gołas, St. Nagaba. K.
Strójwąs, I. Socha, J. Kurzewski, J. Domagalik.
Wiele sprytu i odwagi wykazywał, kiedyś nasz parafianin i ministrant, a dzisiaj znany i lubiany aktor, Wiesław Gołas. Z
chłopięcą brawurą angażował się w akcje, w których braliśmy udział. Ich nasilenie miało miejsce jesienią 1944 roku. W tym czasie
W pobliżu szkoły na Baranówku zatrzymała się na dłuższy czas samodzielna kompania mostowa( z groźnym lwem w herbie). Jej
samochody zawierały duże ilości materiałów wybuchowych. Świadczyło to o zbliżaniu się frontu, o gotowości Niemców do
wysadzenia mostów i innych obiektów. Wykradaliśmy im więc materiały wybuchowe, unieruchamialiśmy samochody przez
odkręcanie i ukrywanie kół. Jedno z nich, ukryte w rowie z wodą, przeleżało tam do wyzwolenia. Pewnej nocy niemiecka kompania
mostowa (po zrzuceniu bomb przez „kukuruźnik”, która nie wybuchła) przeniosła się do Kostomłotów i stała tam między
chłopskimi domami.
W połowie listopada 1944 roku przybyły do Kielc dwie dywizje strzelców górskich, przerzucane na różne odcinki frontu. Te
niemieckie jednostki stacjonowały na Stadionie i na terenie Kolonii Ogród. Wiele samochodów z bronią i amunicją stała przy ul.
Pokojowej (dzisiaj Husarskiej). Kradzieże z tych samochodów zawsze się udawały. Pewnego dnia, po przeglądzie zawartości
dwóch aut wojskowych, Wiesław Gołas zauważył w trzecim pojeździe karabin i granaty. Wszedł do pojazdu, lecz nastąpił alarm i
żołnierze schwytali go. W czasie rewizji znaleźli przy nim kilka egzemplarzy gazetki „Powstaniec” i przekazali go w ręce gestapo.
Był to dla nas wielki cios, a o szczegółach dowiedzieliśmy się od biorącego udział w tej akcji St. Nagaby, któremu udało się zbiec.
Pamiętam dobrze dzień uwolnienia Wiesława. Był 23 grudnia, tuż przed Wigilią. W trybie nagłym zwołana została zbiórka obu
zastępów do kaplicy. O godzinie siódmej stawiliśmy się w komplecie. Był też Gołas – blady, wymizerowany, pobity. Dwie godziny
wcześniej wyszedł i kieleckiego więzienia. Wkrótce odbyło się nabożeństwo dziękczynne za szczęśliwe przetrwanie przesłuchań i
uwolnienie. Z Wieśkiem spotkaliśmy się w sali parafialnej zaraz po nabożeństwie. Wielu nas miało łzy radości w oczach.
Dowiedzieliśmy się, że nasz kolega dzielnie zachował się w śledztwie. Opowiadał nam, jak był bity po twarzy i okładany
„.bykowcami” na drewnianym zydlu odwróconym nogami, Mimo tortur nikogo nie wydał, niczego nie zdradził, był wierny
złożonemu ślubowaniu. W czasie przesłuchań uparcie powtarzał, że znalazł gazetki, które miał przy sobie, a kradzież amunicji była
tylko chłopięcą przygodą. Nie przyznawał się do działalności konspiracyjnej. Po sześciu tygodniach przesłuchań Niemcy wypuścili
go na wolność. Na zbiórce oglądaliśmy jego zbolałe ciało w okolicach nerek i na pośladkach miał sine pręgi i nie gojące się rany.
W roku 1973 po występie artystów w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki w Starachowicach uczestniczyłem w
spotkaniu towarzyskim z udziałem Wiesława Gołasa. Brało w nim udział grono młodszych przyjaciół Wiesława z Warszawy oraz
nasz kolega Zbyszek Skotnicki. Wspominaliśmy czas wojny i lata gimnazjalne u „,Śniadka”. Wiesiek przypomniał dzień
aresztowania swojego ojca, jak w czasie rewizji ukrył szablę, która jest jedyną pamiątką po zamordowanym. Ja z kolei
zainteresowałem, a nawet zaskoczyłem zebranych relacją o bohaterskich czynach Wieśka i jego aresztowaniu. Kiedy skończyłem za
panowało długie milczenie. Przerwał je Gołas, zadąjąc podniesionym głosem pytanie: „Do wszystkich diabłów! Czy teraz
wierzycie!? No, wierzycie!?”. Okazało się, że opowiadał im to już wcześniej, jednak wtedy nie uwierzyli. Trudno się dziwić, że
ludzie, którzy nie przeżyli okupacji niemieckiej, nic mogą teraz uwierzyć, że kilkunastoletni chłopcy wykazywali taki hart ducha i
mieli tyle niezłomnej woli czynu.
Co się stało z chłopcami z tamtych lat?
Janek (Janusz, Eugeniusz) Kurzewski nie doczekał wolności. Zginął w pierwszym dniu wyzwalania Kielc, 14 stycznia 1945
roku. Wtedy toczyła się w dzielnicy bitwa pancerna. W czasie działań opuścił bezpieczne schronienie, by obserwować walkę
czołgów. Kiedy wydostał się na ulicę przez furtkę drewnianego ogrodzenia, został zabity przez upadający pocisk.
We wrześniu 1946 roku tragicznie zginął też nasz drużynowy Zygmunt Kwas, odważny harcerz, nad wyraz dobry,
szlachetny człowiek. W pierwszym okresie powojennym wraz z innymi członkami AK został aresztowany i osadzony w kieleckim
więzieniu. Razem z nim w więzieniu przebywał jego kolega Zygmunt Pietrzak. Rodziny próbowały czasem porozumieć się
znimi.
13 września do muru więziennego zbliżyła się moja koleżanka Halszka Pietrzak. Wywołała swojego brata Zygmunta. W
pewnym momencie z zakratowanego okna wychylił się Zygmunt Kwas. Strażnik więzienny oddał natychmiast serię z pistoletu
maszynowego, uznając widocznie zachowanie aresztowanego za próbę ucieczki. Zygmunt otrzymał śmiertelny postrzał w głowę.
Ta tragiczna śmierć była dla nas bardzo bolesna. Pogrążeni w żałobie uczestniczyliśmy w Jego ostatniej drodze. Pochowany został
Należeli do I Kieleckiej Drużyny Harcerskiej. Pozostali uczyli się w gimnazjum Żeromskiego (W. Radomski, T. Wójcik),
Gimnazjum Handlowym (T.Socha), Liceum Sztuk Plastycznych (J. Kokosiński, Z. Skotnicki) i w innych szkołach. Tam też
należeli do harcerstwa. Niektórzy z nich byli nadal członkami 12 KDH.
W latach 1946-1947 drużynowym 12 KDH na Baranówku był dh J. Chmiel. W drużynie tej działali do kwietnia 1947 roku:
K. Strójwąs (przyboczny), W. Gołas (zastępowy), J. R. Minkus (zastępowy, sekretarz Rady Drużyny), Z. Krzywdziński
(zastępowy), Z. Tomaszewski (zastępowy). Wszyscy ci harcerze (poza J. Chmielem) przenieśli się później do „Jedynki” przy
Gimnazjum Śniadeckiego. Tam już od 1945 roku na leżeli R. Krzywdziński i ja. W „Dwunastce” pozostali nadal W. Karnia
(„Śniadecczyk”) i harcerze uczący się w Liceum Sztuk Plastycznych — J. Kokosiński, Ząjączkowski i Z. Skotnicki (zastępowy, od
roku 1946 w „Czternastce”).
Z naszego grona w roku 1948 odszedł na „wieczną wartę” Jurek Domagalik. Po chodził z Dęblina, uczęszczał do szkoły
zawodowej i był harcerzem 12 KDH. Zmarł po wypadku motocyklowym.
Niektórzy koledzy powrócili po studiach do Kielc, inni osiedlili się m.in. w Warszawie, Łodzi, Krakowie. Zostali cenionymi
specjalistami, inżynierami (J. Chmiel. Z. Krzywdziński, K. Strójwąs, R. Krzywdziński, Z. Skotnicki), nauczycielami
(Z.Tomaszewski), lekarzami (W. Radomski), oficerami Wojska Polskiego (W. Karnia), artystami (W. Gołas, J. Kokosiński –
Zajączkowski)…
Prawie wszyscy harcerze Szarych Szeregów z kieleckiego Baranówka utrzymywali i utrzymują więź z harcerstwem, ciągle
uczestniczą w ważnych dla ZHP wydarzeniach, są członkami Kręgów Instruktorskich, spotykają się z młodzieżą i chcą nadal służyć
harcerskim ideałom.
Włodzimierz Matwin.