Chanuka a opiłowywanie katolików.

sty 6, 2024

Filmiki pokazujące posła Grzegorza Brauna, który za pomocą gaśnicy zgasił świece zapalone w sejmie z okazji żydowskiego święta Chanuka, widzieli już prawie wszyscy. Większość, od lewa do prawa, potępiła ten happening, aczkolwiek w internecie rośnie liczba opinii i komentarzy, tak że pytanie o sens obchodów Chanuki w polskim sejmie i Pałacu Prezydenckim jest zasadne. Przypomnijmy, że obchody tego żydowskiego święta, które upamiętnia zwycięstwo Machabeuszy nad państwem Seleucydów, zapoczątkował w Pałacu Prezydenckim prezydent Lech Kaczyński w 2006 r. Niewątpliwie wyczyn Brauna zaszkodził Polsce na arenie międzynarodowej. Światowe media pokazywały posła z gaśnicą jako przykład polskiego antysemityzmu.

Pełne oburzenia reakcje ludzi obecnej koalicji rządzącej pokazują jednak ich obłudę, podwójne standardy, cynizm, głupotę albo po prostu katofobię. Dlaczego? Szymon Hołownia, kiedy był kandydatem na prezydenta RP, zapowiadał, że – choć jest katolikiem – nie chce kapelana w Pałacu Prezydenckim, a prezydenckie klęczniki oddałby do muzeum. I nie urządzałby żadnej uroczystej Mszy po wygraniu wyborów. Ale wygląda na to, że świece chanukowe jak najbardziej jako prezydent by zapalał. No to jak? Katolickie uroczystości niedobre, bo dzielą ludzi, a święto Chanuki dobre? Mało tego! Kancelaria sejmu, którą zarządza marszałek Hołownia, złożyła wniosek do prokuratury przeciwko Braunowi, który miałby popełnić „przestępstwo przeciwko wolności sumienia i wyznania”. Tylko że ten sam Hołownia i jego partia opowiadali się za zniesieniem przepisów o ściganiu przestępstw dotyczących obrazy uczuć religijnych. Wygląda na to, że chodzi im o uczucia katolickie, bo inne uczucia religijne powinny być jak najbardziej prawnie chronione.

Członkowie PO, ugrupowania Hołowni, Lewicy żądają kar dla Grzegorza Brauna. I można by się z nimi zgodzić. Tylko w jaki sposób ci sami ludzie reagowali na zakłócanie Mszy Świętych albo pisanie sprejem na katolickich świątyniach „Księża won z Polski” i „Jan Paweł II obrońca pedofilów”? Nie widzieli problemu. Problemu nie widziały też sądy. Sąd rejonowy w Toruniu umorzył sprawę posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, która zakłócała Mszę, protestując na rzecz aborcji. Dziś ta pani jest wiceministrem kultury. Pamiętamy wulgarną antykatolicką agresję czarnych marszów, a także to, jak Donald Tusk ubrany w maseczkę z błyskawicą przyjmował w Brukseli Martę Lempart, która ryczała, że trzeba zrobić „dym w kościołach”. Jeśli focie Tuska z Lempart były okej, to może teraz niech sobie zrobi fotkę z buntownikiem Braunem…

A jeśli w tegoroczne Boże Narodzenie jakaś grupa aborcjonistów, gender czy LGBT wtargnie do katedry poznańskiej, by – zgodnie ze wskazaniami posła Sławomira Nitrasa, obecnie ministra sportu i turystyki – opiłować katolików, to co? Wtargnięcie będzie słuszne. Przecież już raz trzydziestoosobowa grupa „działaczy” wtargnęła do katedry w Poznaniu, przerywając homilię. Rozrzucili ulotki ze znakiem błyskawicy, stanęli przed ołtarzem przodem do wiernych, podnosząc transparenty. Inni zadymiarze pozostali przy ławkach i klaskali. Sąd jednak uznał, że w ich zachowaniu nie było złośliwości, nie podżegali do nienawiści i nie atakowali religii w sposób obelżywy. Wygląda to na kompletnie „niezależny” – od prawa i zdrowego rozsądku – wyrok. Na szczęście nieprawomocny i sprawa powróciła na wokandę.

Wiadomo, o co chodzi. Liberalna lewica manipuluje prawem i opinią publiczną w taki sposób, aby jakakolwiek krytyka np. aborcji, LGBT, postaw przedstawicieli innych religii była karana jako mowa nienawiści itp. Bo wrzeszczeć i tupać będzie można jedynie na wierzących w Boga, który narodził się w Betlejem. Trzeba się temu przeciwstawić, jak Bóg wcielony przeciwstawiał się swoim wrogom.

Dariusz Kowalczyk SJ