Kilka dni dzieli nas od pierwszej sesji XVI Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów na temat synodalności, która rozpocznie się 4 października w Rzymie. Dlaczego piszę całą nazwę? Bo niektórym synod Kościoła powszechnego myli się z tzw. drogą synodalną, która przebiegała w Kościele w Niemczech od 2018 r. aż do wiosny br., by zakończyć się powołaniem Komitetu Synodalnego, mającego z czasem przeobrazić się w Radę Synodalną, czyli organ stojący ponad niemieckim episkopatem. I choć postanowienia tzw. drogi synodalnej nie są wiążące dla biskupów niemieckich, to jednak w niektórych diecezjach są wdrażane – lub też były praktykowane już wcześniej.
Ponadto promotorzy niemieckiego procesu synodalnego chcieliby włączenia swoich postulatów do synodu w Kościele powszechnym. Spodziewają się, że będzie to możliwe zwłaszcza po opublikowaniu Instrumentum laboris, czyli dokumentu roboczego na synod powszechny, w którym zostały poruszone wszystkie kwestie, o których przez pięć lat debatowała niemiecka droga synodalna.
Na chwilę przed rozpoczęciem rzymskiej sesji synodu o synodalności nadzieje „reformatorów” Kościoła odżyły i tym częściej pojawiają się w mediach postulaty progresywnych grup dotyczące zawsze czterech kwestii: święceń kobiet, zniesienia celibatu kapłańskiego, błogosławienia par jednopłciowych oraz komunii świętej dla rozwodników żyjących w powtórnych związkach. Dochodzą też standardowo kwestie LGBTQ+.
Jak wyglądają w praktyce postulaty, które większość niemieckich hierarchów oraz świeccy z Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich chcieliby włączyć do synodu powszechnego? Otóż 21 sierpnia br. metropolita Berlina abp Heiner Koch opublikował list pasterski, w którym zezwolił w swojej diecezji na błogosławienie par homoseksualnych i rozwodników żyjących w powtórnych związkach. Dodał, że decyzję pozostawia jednak sumieniu poszczególnych księży, wobec których nie będzie podejmował kroków dyscyplinarnych.
Inaczej sprawa miała się w archidiecezji kolońskiej, gdzie jeden z księży zorganizował nabożeństwo błogosławienia wszystkich kochających się par, a metropolita Kolonii kard. Rainer Maria Woelki zagroził mu konsekwencjami dyscyplinarnymi. Przypomnijmy, że w tej sprawie wypowiedziała się już Kongregacja Nauki Wiary w lutym 2021 r., konstatując, że udzielanie takiego błogosławieństwa jest niedopuszczalne.
Trampoliną do synodu w Kościele powszechnym jest stwierdzenie metropolity berlińskiego, że on sam, jako arcybiskup, nie pobłogosławiłby par homoseksualnych, dopóki Watykan oficjalnie nie zezwoliłby na takie błogosławieństwo w Kościele katolickim.
Drugi temat mocno podgrzewany w synodalnej debacie to urzędy w Kościele dla kobiet, włącznie z przyznaniem im prawa do święceń kapłańskich. I tu w ostatnim czasie mocno wybrzmiewa głos kobiet, które na Zachodzie już sprawują funkcje duszpasterskie w parafiach – od referentek, poprzez „duszpasterki”, aż po „proboszczki”. Funkcję proboszcza w zachodnich parafiach katolickich pełni coraz więcej kobiet, w niektórych przypadkach posiadających nawet missio canonica od biskupa do niektórych posług liturgicznych, jak udzielanie komunii świętej, celebrowanie chrztu, ślubu czy pogrzebu. Jedna z takich pań proboszczów ze Szwajcarii wypowiada się w wywiadzie dla niemieckiego portalu, że brakuje jej jednak święceń kapłańskich, gdyż mogłaby pełniej służyć swojej wspólnocie i nie musiałby przyjeżdżać do parafii co dwa tygodnie ksiądz, by odprawić Eucharystię.
Tak w praktyce wygląda wdrażanie niektórych postulatów, jakie pojawiły się w dokumentach końcowych zgromadzeń kontynentalnych, z których następnie powstał dokument roboczy synodu o synodalności. Od rozeznania uczestników obrad synodalnych będzie zależało, czy synod przemieni się w koncert życzeń wiernych, czy w prawdziwe rozeznawanie natchnień Ducha Świętego, który prowadzi Kościół w każdym czasie. Dlatego już dziś warto objąć modlitwą uczestników synodu.