Papież Franciszek wypowiada się przeciwko wojnie. Apeluje o zaprzestanie zabijania ludzi i podjęcie rozmów. Współczuje ofiarom i wzywa do organizowania dla nich pomocy. Modli się o pokój. A jednak wielu ludzi w Polsce i w samej Ukrainie uważa, że papieskim reakcjom na wojnę czegoś brakuje, że powinny być one bardziej stanowcze i jednoznaczne. W czym miałoby – ich zdaniem – brakować jednoznaczności? Ano w tym, że papież zasadniczo mówi ogólnie, że wojna jest zła, a nie wprowadza wystarczającego rozróżnienia między działaniami agresora, czyli Putina i jego zwolenników, a zbrojną walką tych, którzy bohatersko bronią niepodległości swojej ojczyzny.
Wydaje się, że właśnie tego rodzaju retoryki użył Franciszek także podczas wideospotkania z patriarchą Cyrylem. Na stronach Vatican News czytamy, że papież zgodził się z patriarchą, że „Kościół nie może używać języka polityki, ale języka Jezusa”. Stwierdził ponadto, że „rachunek za wojnę płacą ludzie, są to żołnierze rosyjscy i ludzie, którzy są bombardowani i giną”. Jednak kluczowe wydają się następujące słowa Franciszka: „Kiedyś, nawet w naszych Kościołach, mówiło się o świętej wojnie lub wojnie sprawiedliwej. Dziś nie możemy tak mówić. (…) Wojny są zawsze niesprawiedliwe. Bo tym, kto za nie płaci, jest lud Boży. Nasze serca nie mogą nie płakać na widok zabitych dzieci i kobiet, wszystkich ofiar wojny. Wojna nigdy nie jest drogą. Duch, który nas jednoczy, prosi nas jako pasterzy, abyśmy pomagali narodom cierpiącym z powodu wojny”.
W powyższych słowach znajdujemy echo tego, co papież napisał w encyklice „Fratelli tutti”: „Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o możliwości uprawnionej obrony przy użyciu siły zbrojnej (…). Łatwo jest jednak popaść w zbyt szeroką interpretację tego możliwego prawa. Próbuje się w ten sposób usprawiedliwić także ataki «prewencyjne» lub działania wojenne, które łatwo pociągają za sobą «poważniejsze zło i zamęt, niż zło, które należy usunąć». (…) Nie możemy już zatem myśleć o wojnie jako o rozwiązaniu, ponieważ ryzyko prawdopodobnie zawsze przeważy nad przypisywaną jej hipotetyczną użytecznością. W obliczu tej sytuacji bardzo trudno jest dziś utrzymać racjonalne kryteria, które wypracowano w poprzednich wiekach, by mówić o możliwości «wojny sprawiedliwej». Nigdy więcej wojny!” (nr 258).
Problem w tym, że kiedy to nauczanie zestawimy z sytuacją w Ukrainie, to właściwie nie wiadomo, co mielibyśmy powiedzieć. Że walka Ukraińców, w tym ataki „prewencyjne” z ich strony, jest niesłuszna, bo „pociąga za sobą poważniejsze zło i zamęt”? Jeśli walczący zbrojnie Ukraińcy nie są bohaterami, którzy zasługują na wsparcie, także militarne, to kim są? Jeśli nie możemy już mówić o wojnie sprawiedliwej, to jak nazwać wojnę, którą prowadzą Ukraińcy? Czy mielibyśmy ograniczyć się do pomocy humanitarnej i wzywania Rosjan i Ukraińców do zaprzestania walki?
Każda wojna, również obronna, jest dramatem, ale dla Polaków zawsze było oczywiste, że np. powstańcy warszawscy to bohaterowie, a hitlerowcy to najeźdźcy. W tym duchu trzeba odczytać list otwarty do papieża Franciszka, podpisany przez różne postaci życia publicznego, w którym czytamy m.in.: „Prosimy Waszą Świątobliwość o pójście drogą poprzedników, o czytelny głos wzywający agresora do ustąpienia, potępienie zbrodni na Ukraińcach i podkreślenia ich prawa do jedności terytorialnej państwa. Jeśli w świecie ma być pokój, to Ukraina musi tę sprawiedliwą wojnę zwyciężyć, zarówno militarnymi, jak i niemilitarnymi metodami”. Tak też trzeba rozumieć głos biskupa pomocniczego Lwowa, bp. Kawy, który stwierdził, że ważne jest, abyśmy jako Kościół „pokazali stanowczość, także ze strony Stolicy Apostolskiej, abyśmy pokazali, że jesteśmy z tym narodem, wobec którego stosowana jest przemoc i niesprawiedliwość”. Oczywiście, papież Franciszek ma świadomość, kto w tej wojnie jest agresorem. Wszak natychmiast po rozpoczęciu inwazji udał się do ambasady Rosji, żeby apelować o zaprzestanie wojny.
Wojna jest nieszczęściem. Trzeba robić wszystko, by wojny uniknąć. Ale są sytuacje, że trzeba chwycić za broń. Doktryna „wojny sprawiedliwej” jest wciąż przydatna, by chrześcijanin mógł się zachować, jak trzeba. Duże zasługi w opracowaniu tejże doktryny ma Paweł Włodkowic (zm. 1435), uczony kapłan, prawnik, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, obrońca interesów Polski w sporach z Krzyżakami. Trzeba doktrynę „wojny sprawiedliwej” doprecyzować i rozwijać, ale ogłaszanie jej reliktem przeszłości wydaje się zdecydowanie przedwczesne.
Dariusz Kowalczyk SJ