Mamy obecnie problem, jako katolicy w Polsce, z grupą nielegalnych migrantów po białoruskiej stronie naszej granicy. Akcja sprowadzania ich za duże pieniądze białoruskimi samolotami do Mińska przy pomocy wiz turystycznych i przerzucania na granicę z Polską i Litwą ma wiele podtekstów. Loty na Bliski Wschód ratują białoruskie linie lotnicze po tym, jak państwa zachodnie zamknęły dla nich przestrzeń powietrzną. Jest to również zemsta reżimu Aleksandra Łukaszenki za udzielenie azylu i przewiezienie z Tokio do Polski białoruskiej biegaczki Krysciny Cimanouskiej. Relacjonowały to światowe media, a Łukaszenko postanowił: „Chcecie uchodźców, to będziecie ich mieć!”. Jest to wreszcie część „wojny hybrydowej” z Unią Europejską za sankcje po uznanych za sfałszowane wyborach prezydenckich na Białorusi.
Przedstawiciele Kościoła w Polsce wypowiadają się w tej sytuacji zgodnie z katolicką nauką moralną. Czyli: uchodźcom i migrantom trzeba pomagać. Jednak sposób rozwiązania tego problemu zostawmy tym, którzy odpowiadają za politykę i bezpieczeństwo naszego państwa. Obowiązkiem duchownych jest głosić całą prawdę i zasady moralne bez względu na okoliczności. Z kolei zadaniem świeckich jest zrealizowanie z tego tak dużo, ile w danych warunkach odpowiedzialnie zrealizować się da. Nikt o zdrowych zmysłach nie chce przecież, żeby o polskich sprawach i granicach decydował Łukaszenko. Z drugiej strony ci ludzie są zakładnikami cynicznej polityki i trzeba im współczuć. Ale polskie transporty z pomocą humanitarną są zawracane przez białoruskich celników. Imigranci przybyli na Białoruś legalnie i nie grozi im z tego powodu więzienie, czego nie można powiedzieć o tysiącach białoruskich opozycjonistów. O tym też trzeba pamiętać, może nawet bardziej, bo wobec nich funkcjonariusze Łukaszenki nie są tak „opiekuńczy”, jak wobec koczujących migrantów. Dla tych, którzy uciekają z Białorusi przed represjami, nasze granice są wciąż otwarte.
(fragment artykułu red. ks. Zielińskiego z 02.09.2021r z tygodnika IDZIEMY).