Nowe formy wynaradawiania.

mar 8, 2024

Ta informacja powinna nami naprawdę wstrząsnąć. Oto w ramach cięć podstawy programowej ministerstwo edukacji wyrzuciło także wiersz Władysława Bełzy rozpoczynający się od słów „Kto Ty jesteś? Polak mały. Jaki znak Twój? Orzeł Biały”, pochodzący z „Katechizmu polskiego dziecka”, od początku XX w. wychowujący każde polskie pokolenie. Uzasadnienia tej konkretnej decyzji nie podano. Muszą nam więc wystarczyć tezy ogólne, mówiące o rzekomym przeciążeniu polskich dzieci zbyt wielką dawką wiedzy.

Koalicja 13 grudnia chce wykreślić także legendy o początkach państwa polskiego oraz wiedzę o zwycięstwie grunwaldzkim i powstaniu wielkopolskim. I oczywiście liczne lektury, w tym „Redutę Ordona” oraz pieśni patriotyczne. Są głosy oceniające, że znika przede wszystkim to, co można uznać za treści opisujące nasze trudne relacje z Niemcami. W szerszym planie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że celem jest wychowanie „nowego Polaka”, którego związek ze wspólnotą narodową będzie jeszcze słabszy, który nie będzie rozumiał przeszłości, a tym samym i teraźniejszości.

Na Zachodzie procesy edukacyjne, kopiowane przez minister Barbarę Nowacką, doprowadziły do narastania zjawisk, które sprawiły, że całe pokolenia nie znają i nie rozumieją dziedzictwa swoich narodów. Łatwo im więc wmówić, że np. brytyjskość to jedynie kolonializm i handel niewolnikami, a dzieje Stanów Zjednoczonych to jedynie ciąg represji wymierzonych w czarną ludność. A wówczas pojawia się nienawiść do własnej tożsamości i debatę przejmują ludzie nienawidzący tradycji krajów, w których żyją. Mało kto czuje już dumę z osiągnięć przodków, których z niewiarygodną pychą uważa się za głupców o złych, nikczemnych intencjach, i wobec których stosuje się kategorie całkowicie ahistoryczne.

Są to zjawiska, które bardzo osłabiają świat zachodni, rzecz jasna niedoskonały, ale jednak od wieków chroniący ludzkość przed osunięciem się w stronę wschodnich i azjatyckich satrapii. W przypadku Polski wynikiem będzie coś jeszcze poważniejszego niż kryzys tożsamości i kolejne spazmy wojen kulturowych. Takie procesy grożą Polsce wprost unicestwieniem. Polska nie może bowiem istnieć, jeśli Polacy nie będą chcieli, by istniała. Zbyt silne przeciągi panują w tym miejscu Europy, zbyt silne są przeciążenia. Nam nie wystarczy silna, świadoma swoich interesów klasa polityczna, nawet gdyby to ona sprawowała władzę (teraz tak nie jest). W Polsce poparcie dla Polski musi mieć charakter powszechny, obejmujący wszystkie warstwy i grupy społeczne.

Dziś już nie da się przecież głosić tez o „końcu historii”, o epoce powszechnego pokoju i dobrobytu. Nadal możliwe jest wszystko. Ukraina, która w chwili rozpadu ZSRR liczyła 52 miliony obywateli, liczy dziś – jeśli spojrzymy na terytorium, nad którym panuje rząd w Kijowie – zapewne ok. 30 milionów, a może mniej. To pokazuje, że cena za fatalne wybory elity rządzącej, za wielkie błędy (mam tu na myśli przede wszystkim oligarchiczny kształt przemian po 1991 r.), wciąż jest bardzo wysoka. Dlatego każdy, kto rozwadnia Polskę i polskość, rozpuszcza, niszczy, podmywa podstawy naszego trwania, naszego istnienia.

Zdumiewa relatywnie słaba reakcja społeczna na tak mocne uderzenie w polską tożsamość. To martwi szczególnie. To też wskazówka, by odpowiednio skorygować cele sił patriotycznych. Znów trzeba bronić spraw zasadniczych, zupełnie podstawowych. Znów jesteśmy raczej w wieku XIX niż w dwudziestoleciu międzywojennym. Jeśli chcemy odbić się od dna, musimy to uznać i podjąć walkę z nowymi formami wynaradawiania. A także walkę o unarodowienie tych, którzy żyjąc obok nas, nie uważają, że mają polskie obowiązki.

Jacek Karnowski, Idziemy