„Kiedy wiara w istotę katolickiego pogrzebu zamiera, na znaczeniu zyskuje forma. Coraz częściej zdarza się, że pochówek jest katolicki tylko z nazwy, a dominują elementy mające swoje źródło w kulturze masowej” – pisze ks. Kostrzewa w tekście z cyklu „Tajemnica śmierci”.
„Szukanie inspiracji w filmach czy serialach w celu ubogacenia rodzinnych ceremonii do niedawna było domeną osób planujących ślub. Od pewnego czasu także na cmentarzach w czasie pogrzebów pojawiają się różne nowinki, nieznane polskim zwyczajom pogrzebów katolickich. Niestety, nie ubogacają obrzędów pogrzebowych, ale czynią z nich karykaturę” – ubolewa duchowny.
Podaje kilka przykładów. Monika z Małopolski była w Poznaniu na cmentarzu miejskim na pogrzebie wujka. – Nikt z rodziny – opowiada – nie czuwał przy trumnie. Uczestnicy pogrzebu stali w pewnej odległości przed ’kaplicą’ i prowadzili między sobą luźne, wesołe rozmowy. Byłam w szoku, że nikt nie modli się przy zmarłym. W mojej rodzinnej miejscowości cała rodzina gromadzi się w kaplicy już godzinę przed pochówkiem i odmawia Różaniec w intencji zmarłego. Tutaj nikt nie przejmował się zmarłym. Kolejne zdziwienie polegało na tym, że kwadrans przed pochówkiem w kaplicy pojawiły się dwie panie i zagrały nam regularny, piętnastominutowy koncert muzyki filmowo-poważnej. Pomyślałam sobie, że zmarłemu to jest niepotrzebne, że jemu potrzeba naszej modlitwy. Ale nikt się za niego nie modlił. Mieliśmy za to możliwość wysłuchania koncertu. Bardzo mnie to zasmuciło i zgorszyło.
Piotr, uczestnik pogrzebu, który również miał miejsce w Poznaniu, relacjonuje: – Kiedy skończyły się modlitwy w przycmentarnej kaplicy, przeniesiono urnę do samochodu. I wtedy z głośnika na karawanie zaczęła grać muzyka – ale jaka! – Krzysztof Krawczyk, Maryla Rodowicz, Ich Troje! Myślałem, że to żart. Widziałem zgorszenie księdza, który długo dyskutował z firmą pogrzebową, że nie zgadza się na dyskotekę w drodze na miejsce pochówku, ale pracownicy firmy tłumaczyli mu, że rodzina zapłaciła i że nie wyłączą tej muzyki. Było mi bardzo przykro, bo widziałem, że księdzu zależało, by przemarsz na miejsce pochówku odbył się po katolicku, w skupieniu. Tymczasem wyraźnie ktoś miał życzenie zaprezentować żałobnikom ulubione przeboje nieboszczyka.„Przywołane sytuacje – zauważa ks. Kostrzewa – są dowodem na to, jak bardzo postępuje laicyzacja obrzędów i zwyczajów katolickich. Coraz mniej znaczą rytuały i tradycja, a coraz więcej do powiedzenia ma biznes. Firmy świadczące usługi pogrzebowe bez porozumienia ze stroną kościelną proponują coraz nowsze urozmaicenia, które odwracają uwagę od tego, co zasadnicze – od potrzeby modlitwy za zmarłego i pochylenia się nad tajemnicą śmierci”.
Nasz Dziennik: Patologie na cmentarzach [ks. Sławomir Kostrzewa]