Czy jesteśmy świadkami zwrotu w relacjach polsko-ukraińskich? Po stronie ukraińskiej mnożą się wypowiedzi sugerujące, że oba kraje czeka w przyszłości raczej rywalizacja niż współpraca. Z kolei na naszych stadionach pojawiło się akcentowanie wątków antyukraińskich, także historycznych, odwołujących się do Wołynia i Bandery. Z pewnością emocje antyukraińskie są jedną z przyczyn sukcesów sondażowych Konfederacji. Czy to więc koniec „miodowych miesięcy” i marzeń o sojuszu od Bałtyku do Morza Czarnego?
Zaczęło się od wypowiedzi doradcy prezydenta Ukrainy Michajły Podolaka, który stwierdził: „Ukraina
będzie uważać Polskę za swego bliskiego przyjaciela do zakończenia wojny, a potem między krajami rozpocznie się konkurencja”. Wypowiedź to dość niejasna, ale z pewnością niepokojąca. Jak zauważył dobrze zorientowany w realiach ukraińskich Jacek Łęski, przy maksimum dobrej woli można by uznać, że Podolak projektuje wizję normalnego sąsiedztwa, takiego jakie mamy dziś np. z Czechami, a więc łączącego współpracę i konkurencję. W istocie jednak Podolak zdaje się proponować coś innego: ostrą wojnę o rynki, o pozycję, o zasoby. „I mówi to facet reprezentujący prezydenta Ukrainy. Ukrainy, która utknęła w wojnie z Rosją, ma dramatyczną sytuację militarną, demograficzną, społeczną i gospodarczą” – podsumowuje Łęski.
Szeroko komentowany był także głos Witalija Portnikowa, ukraińskiego publicysty, przekonującego, że „głównymi sojusznikami Ukrainy w drodze do UE są nie Polska, ale… Niemcy i Francja”. Portnikow – opisywany jako „niezależny od władzy, prozachodni, liberalny, przed wojną krytyczny wobec Zełenskiego” – stwierdza: „Powinniśmy sobie uświadomić, że nasi główni sojusznicy w Europie w kwestii integracji z UE to państwa, które nie mają do nas pretensji historycznych i nie boją się naszej konkurencji jako beneficjenta pomocy oraz jako kraju z potężnym (póki co) rolnictwem. Czyli państwa na zachodzie, a nie w centrum Europy”. Były szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP Jakub Kumoch ocenił, że „Portnikow się natychmiast przyłączył do awantury, co nie jest dziwne”. Z kolei Marek Budzisz, ceniony geopolityk, zwrócił uwagę na inne zdanie z wypowiedzi Portnikowa, nieco łagodzące wydźwięk jego słów: „Powinniśmy być zainteresowani harmonizacją stosunków z naszymi sąsiadami na Zachodzie. Jeśli tego nie osiągniemy, po wojnie czeka nas prawdziwa katastrofa”. Nie ulega jednak wątpliwości, że po ukraińskiej stronie zaczęła się debata wokół kształtu świata powojennego, a jej wydźwięk nie napawa optymizmem.
Były szef MSZ Witold Waszczykowski ocenił w rozmowie z „Wprost”, że Ukraina w europejskiej architekturze bezpieczeństwa postawiła wyraźnie na Niemcy. „Uważają, że Berlin z poparciem amerykańskiej administracji demokratycznej będzie decydować o kształcie Unii i polityce bezpieczeństwa z pominięciem Warszawy” – twierdzi Waszczykowski, konkludując: „Ukraina jawnie w ostatnich wystąpieniach gra na zmianę rządu w Polsce”. Dlaczego? „Im się wydaje, że powrót Platformy do władzy spowoduje jeszcze bardziej bezinteresowne zachowanie wobec Kijowa oraz uległość wobec polityki niemieckiej” – mówi europoseł. Szczególnie smutna jest uwaga o grze Kijowa na zmianę rządu w Polsce. Bo przecież niezależnie od kursu, który w lutym 2024 r. przyjąłby rząd PO, jedno jest pewne: nie pospieszyłby z tak spektakularną pomocą, nie zdobyłby się na samodzielną grę w tak gardłowej sprawie.
Poziom napięcia na linii Kijów – Warszawa rośnie i nie jest tylko wynikiem rosyjskich intryg. Ale też za wcześnie na wniosek, że wszystko stracone. Przyjdą jeszcze nieraz i złe, i dobre wiadomości, nastroje też będą falowały. Nie powinniśmy ulegać chwilowym emocjom. Jedno jest bezdyskusyjne: w lutym 2022 r. Polska nie mogła – i nie powinna – zachować się inaczej, niż się zachowała. Tak ze względów moralnych, jak politycznych oraz geopolitycznych. My tę wielką rozgrywkę wygraliśmy, wzmacniając naszą obronność, zatrzymując Rosję na wschodnich rubieżach Ukrainy, eliminując dużą część wpływów Kremla w Europie. I także pokazując światu naszą prawdziwą twarz narodu empatycznego wobec cierpienia, śpieszącego z pomocą potrzebującym i prawdziwym uchodźcom. To były słuszne wybory. Teraz przed nami trudniejsza część zadania, ale i tu nie jesteśmy bez szans.