Pomagajmy z sercem i głową

mar 12, 2022

Zbrojna napaść Rosji na Ukrainę przesłoniła prawie wszystko inne. Nawet wszechobecny dotąd koronawirus zszedł na drugi plan. Kiedy giną ludzie, niszczone są ich domy, szkoły, szpitale, wodociągi i wszystko, co konieczne do życia, trudno milczeć. (…)

Na tym tle oficjalne wystąpienie patriarchy Cyryla w minioną niedzielę brzmi jak zgrzyt wrót piekieł. Moskiewski dostojnik popiera agresję na Ukrainę, perorując o ochronie jej mieszkańców przed… paradami gejów! Rosjanie tak mają, że wciąż muszą „brać kogoś w obronę”. Dopuszczając się rzezi warszawskiej Pragi, paląc klasztory i gwałcąc zakonnice „brali w obronę Polskę przed jakobinami”. Nie inaczej było w latach 1920 i 1939. Z niepokojem czekam na stanowisko Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego w tej sprawie. Będzie to sprawdzian czegoś więcej niż tylko jego faktycznej autokefalii, bo Cyryl swoim wystąpieniem kompromituje całe chrześcijaństwo.

Puszczonej w ruch rosyjskiej machiny wojennej nie da się łatwo zatrzymać. Może to zrobić już tylko Bóg, jeśli analogicznie do Cudu nad Wisłą w 1920 r. sprawi tym razem Cud nad Dnieprem. Nie przestawajmy się o to modlić i pościć. Ukraina, podobnie jak Polska przed stu laty, walczy bowiem nie tylko o swoją wolność, ale także o wolność całej Europy. Zachód, który jest gwarantem naszego bezpieczeństwa (USA, Wielka Brytania i Rosja były także gwarantami bezpieczeństwa Ukrainy), jest egoistyczny i niepozbierany. Sankcje na rosyjskie banki i inne biznesy pełne są dziur i wyjątków. Europejczycy dalej chcą kupować rosyjski gaz i ropę. Wiele zachodnich firm, mimo sankcji, nie ma zamiaru wycofać się z Rosji. Także wśród zachodnich polityków brakuje konsekwentnego stanowiska, że z ludźmi odpowiedzialnymi za zbrodnie wojenne i grożącymi światu bombą atomową żaden szanujący się przywódca rozmawiać nie będzie. Bo z terrorystami się nie rozmawia. Rosjanie muszą to usłyszeć, że Putin jest i będzie dla nich ciężarem niezależnie od wyniku tej wojny.

W naszych uwarunkowaniach geopolitycznych musimy jednak uważać, żeby nie wysforować się za bardzo do przodu i nie zostać na spalonym. Zależy nam na niepodległości Ukrainy i powinniśmy udzielać jej wsparcia. Róbmy jednak, co się da, aby trzecia wojna światowa, która – jak stwierdził papież Franciszek – już się toczy, tylko w kawałkach, nie przerodziła się w taki konflikt zbrojny, który toczyłby się głównie na naszych ziemiach. Jesteśmy zobowiązani zaopiekować się już ponad półtora milionem uchodźców z Ukrainy, mając świadomość, że niebawem przyjdą kolejni, że pozostaną z nami co najmniej kilka miesięcy, a może i lat. Dlatego – doceniając szlachetne porywy serc wielu Polaków, którymi zadziwiamy świat – trzeba pomyśleć o długoterminowej strategii. Bez niej gościnność zmieni się w zmęczenie, a serdeczność w niechęć.

Nie chcę gasić entuzjazmu tych, którzy przyjmują uchodźców w swoich mieszkaniach. To bardzo ewangeliczne. Pytanie tylko, na jak długo? Może warto pomyśleć o znajdowaniu i opłacaniu uchodźcom przez jakiś czas mieszkań na wynajem? Jest ich trochę w Polsce. W większości przybywają do nas matki z dziećmi i wiele z nich nie może podjąć pracy zarobkowej. Ale tym, które mogą, trzeba to ułatwić. Dobrze, że rząd chce traktować ukraińskich uchodźców w systemie opieki zdrowotnej, świadczeń socjalnych i w dostępie do placówek oświaty tak samo jak własnych obywateli, ale wiadomo, że ten system już przed napływem uchodźców był niewydolny i bez wsparcia także ze strony międzynarodowych organizacji i funduszy może sobie nie poradzić. Czy nie trzeba o to wsparcie poprosić?

Nie patrzmy na uchodźców jako na tych, którzy mieliby uratować naszą demografię. Nie usiłujmy ich polonizować, nie podkradajmy Ukrainie jej obywateli. Nie przyczyniajmy się także do tworzenia w Polsce mniejszości ukraińskiej, bo to może być kiedyś zarzewiem niepotrzebnych konfliktów. Tylko tym, którzy sami chcą być Polakami, możemy to ułatwić.

Pomagajmy z sercem, ale i z głową. ks. Henryk Zieliński

Idziemy nr 11 (854), 13 marca 2022 r.