W połowie września Collegium Intermarium zorganizowało konferencję pt. „Przywrócić Veritatis splendor. Najważniejsze wyzwanie naszych czasów. W 30-lecie ogłoszenia encykliki”. Dorzuciłem i ja swoją cegiełkę do tego wydarzenia, wygłaszając online referat „Veritatis splendor w czasach «synodalnego» zamętu”.
Niekiedy w kontekście tejże encykliki oraz innych tekstów Jana Pawła II i Josepha Ratzingera / Benedykta XVI mówi się, że czasy współczesne zarażone są relatywizmem, a przecież istnieją stałe prawdy i wartości. W tej sytuacji Kościół ma na owe stałe punkty odniesienia wskazywać, bronić ich. Z takiego postawienia sprawy niektórzy, szczególnie młodzi, wyciągają wniosek, że świat jest otwarty na różnorodność, a Kościół jest zamknięty i czepia się inaczej myślących. Tymczasem sprawy mają się zgoła inaczej. Tak! Kościół sprzeciwia się relatywizmowi, czyli poglądowi, że wszystko jest względne, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i każdy ma swoją prawdę. I dobrze robi, bo tego rodzaju przekonania są absurdalne. Tyle że modne dziś ideologie lewicowo-liberalne wcale nie są relatywistyczne, wręcz przeciwnie! Są coraz bardziej zdogmatyzowane i narzucają się w sposób coraz bardziej bezwzględny poprzez politykę, biznes, media i edukację.
Gdyby świat uczciwie głosił relatywizm, to na przykład we wszystkich telewizjach w Europie możliwe byłyby programy na temat aborcji z udziałem jej zdecydowanych zwolenników, którzy twierdzą, że aborcja to niezbywalne prawo człowieka, ale i przeciwników, którzy pokazują, że aborcja to zabójstwo, pozbawienie życia istoty ludzkiej. Tymczasem w wielu środowiskach w niektórych krajach nie dyskutuje się z przeciwnikami aborcji. Ich się po prostu dyskryminuje, prześladuje, a nawet oskarża i aresztuje. Za co? Na przykład za mowę nienawiści. Bo ten, kto nazywa aborcję zabiciem dziecka, „musi nienawidzić kobiet”, które jak najbardziej zgodnie z obowiązującym prawem dokonały aborcji. Tu nie ma żadnego relatywizmu. Jest walka w imię jedynie słusznej ideologii. A czy sprawę kary śmierci ktoś demokratycznie dyskutował? Nic z tych rzeczy! Została w Europie po prostu narzucona. I nie piszę tego, bo jestem za karą śmierci. Nie jestem. Chcę natomiast pokazać, że mamy do czynienia z wieloma narzuconymi prawami, jak pochwała aborcji i całkowite potępienie odbierania życia, a nie z uczciwym relatywizmem.
Uczciwym relatywizmem nazywam relatywizm konsekwentny, który ma mniej więcej taki sam dystans do różnych idei i opinii. Tymczasem to, z czym mamy dzisiaj do czynienia, to relatywizm neomarksistowski, wywodzący się m.in. ze szkoły frankfurckiej, który relatywizuje, a właściwie przekreśla moralność opartą na dziedzictwie judeo-chrześcijańskim i filozofii Greków, ale w to miejsce wprowadza nową moralność z jej dogmatami. Dlatego Benedykt XVI w jednym z wywiadów stwierdził, że dziś nie tylko Kościołowi, ale ludziom w ogóle zagraża przede wszystkim „światowa dyktatura ideologii pozornie humanistycznych, których zanegowanie grozi wykluczeniem z podstawowego społecznego konsensusu. […] Współczesne społeczeństwo jest bliskie sformułowaniu antychrześcijańskiego credo, a jeśli ktoś będzie przeciwny, to zostanie uderzony ekskomuniką”. Te ideologie pozornie humanistyczne udają, że cenią wolność. Albo rozumieją wolność po marksistowsku jako „uświadomioną konieczność”.
W encyklice Veritatis splendor Jan Paweł II pisze: „Po upadku w wielu krajach ideologii, które wiązały politykę z totalitarną wizją świata – przede wszystkim marksizmu – pojawia się dzisiaj nie mniej poważna […] groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym […]. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm” (nr 101). Jednak w tym przymierzu demokracji z relatywizmem ani demokracja nie jest tak naprawdę demokracją, ani relatywizm relatywizmem. Mamy tu dużo fikcji, pustosłowia, służących przepychaniu takich lewicowych ideologii, jak: gender/LGBT, klimatyzm, migracjonizm, aborcjonizm-eutanazizm. To rzeczywiście – jak celnie wyraził się Jan Paweł II – „zakamuflowany totalitaryzm”. Tym bardziej niebezpieczny, że trudny do rozpoznania. Czytanie Wojtyły i Ratzingera może nam pomóc nie dać się zmanipulować, oszukać.
Dariusz Kowalczyk SJ