Namnożyło się nam rewolucjonistów. Chcą budować nowego człowieka, nowy, lepszy świat, a w tym świecie nowy Kościół. Owi rewolucjoniści mają jakieś idee. Mniej więcej zbliżone do tych, które tłoczą nam co dzień do głów lewicowo-liberalne media. Ale główna idea kościelnych rewolucjonistów jest taka, żeby zrobić inaczej niż było, a co z tego wyjdzie, to się zobaczy. Najważniejsze, żeby zmieniać. Wiele lat temu Joseph Ratzinger zauważył, że na Soborze Watykańskim II „już podczas jego posiedzeń, a potem, coraz wyraźniej w okresie posoborowym, pojawił się rzekomy «duch Soboru», który w rzeczywistości był jego «anty-duchem»”. Jednym z dogmatów owego „anty-ducha” była – stwierdził Ratzinger – „teza, że wszystko, co nowe (albo za takie uważane), jest zawsze lepsze od tego, co było i co jest”. Tak! Za rewolucyjnym „zróbmy inaczej niż jest i niż było” najczęściej stoi on, anty-duch, czyli diabeł.
Rewolucjoniści często powoływali się na ostatni sobór. Każdą nowinkę tłumaczyli owym rzekomym duchem soboru, a tych, którzy się z nimi nie zgadzali, oskarżali o ducha antysoborowego, o chęć zatrzymania soborowych reform. Przy czym ignorowali dokumenty soborowe, w których nie mogli znaleźć potwierdzenia dla swoich kolejnych postępowych dziwactw. Dlatego Ratzinger wzywał do opierania się na dokumentach soboru, a nie na zideologizowanym widzimisię nazywanym „duchem Soboru”. Podczas Mszy na rozpoczęcie Roku Wiary Benedykt XVI stwierdził: „Wielokrotnie podkreślałem konieczność powrotu, by tak powiedzieć, do «litery» Soboru, to znaczy do jego tekstów, aby w nich znaleźć także jego autentycznego ducha, i powtarzałem, że znajduje się w nich prawdziwe dziedzictwo Vaticanum Secundum. Odniesienie się do dokumentów chroni przed skrajnościami anachronicznych nostalgii i gonienia do przodu, pozwalając na uchwycenie nowości w ciągłości”.
Właśnie! To fundamentalne zadanie: uchwycić nowość w ciągłości. Tymczasem w dzisiejszym Kościele nie brakuje ludzi, w tym hierarchów, którzy zachowują się tak, jakby Kościół zaczynał się od nich. Uderza w tym przypadku nieznajomość, a może raczej lekceważenie Biblii, Tradycji, Magisterium Kościoła. Jakby nie zdawali sobie sprawy z faktu, że Kościół ewoluował, zmieniał się, ale zawsze dbał o to, by w sposób jasny pokazać ciągłość owych zmian z minionymi wiekami, poczynając od Tradycji apostolskiej. Taki jest m.in. sens słów Jezusa o uczniu królestwa niebieskiego podobnym „do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” (Mt 13, 52). „Nowe” w Kościele nie jest wrogiem „starego”, ale z niego wypływa.
Dość irytujące jest rewolucyjne hasło „Kościół to my”, tak jakby Kościół był jakąś partią, stowarzyszeniem, klubem. Tymczasem Kościół jest Chrystusowy. Trzeba nam pamiętać o słowach Mistrza z Nazaretu: „Zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16, 18). Jezus zbudował swój Kościół, dokonując różnych aktów: powołanie dwunastu, głoszenie Królestwa Bożego, ustanowienie Eucharystii, chrztu w imię Ojca, Syna i Ducha oraz innych sakramentów, a przede wszystkim śmierć na krzyżu, zmartwychwstanie i zesłanie Ducha Świętego. Ponadto Jezus obiecał nam: „Duch Prawdy (…) doprowadzi was do całej prawdy” (J 16, 13). A zatem możemy powiedzieć, że Kościół jest nasz na tyle, na ile szukamy Chrystusa i Jego woli, a nie próbujemy przerobić Jego Kościoła według modnych ideologii. Problem nie jest nowy, choć dziś jest szczególnie palący. Już Paweł Apostoł pisał do Koryntian z wyrzutem: „Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku? Skoro jeden mówi: «Ja jestem Pawła», a drugi: «Ja jestem Apollosa», to czyż nie postępujecie tylko po ludzku? Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost” (1 Kor 3, 3-6).
Przed nami synod w Rzymie. Synod o synodalności. Trzeba się modlić, aby jego uczestnicy byli otwarci nie na jakiegoś rzekomego „ducha Synodu”, ale na prawdziwego ducha, Ducha Świętego, który przypomni nam słowa Chrystusa i pozwoli je głębiej zrozumieć. Trzeba się modlić, by synod mówił z głębi skarbca wiary Kościoła, a nie ideologiczną nowomową, która chciałaby zastąpić takie słowa, jak grzech, przebaczenie, nawrócenie, zbawienie…