Wspomnienie o + Wiesławie Gołasie

wrz 11, 2021

Z domu Wiesława Gołasa w Kielcach została sterta desek i gruzu.

Żródło: Echo Dnia, Lidia Cichocka 7 października 2020,

W przeddzień 90 urodzin słynnego aktora Wiesława Gołasa wracamy do sprawy jego domu w Kielcach – pisaliśmy o tym pod koniec lutego. Niestety, szans na odbudowanie go praktycznie nie ma. Dzisiaj to sterta desek, gruzu i śmieci.

– Sprawdziliśmy. Działka, na której znajdują się ruiny domu, bo inaczej tego nazwać nie można, jest w rękach prywatnych – mówi Grzegorz Sowiński, zastępca dyrektora wydziału kultury Urzędu Miejskiego. – To dodatkowo utrudnia nam, miastu działanie. Nawet gdybyśmy chcieli uporządkować teren nie możemy tego zrobić bez kontaktu z właścicielami.

Niestety po domu, w którym wychowywał się Wiesław Gołas – jego ojciec był oficerem w II Pułku Legionów, pozostało niewiele. Drewniany, piętrowy dom po prostu rozsypał się. Ściany rozpadły się jak domek z kart, ostała się tylko ta z gankiem. Reszta to bezładna sterta desek.

Właścicielom posesji najwyraźniej nie zależało na ratowaniu tego domu. Sami mieszkali w pustym dzisiaj, parterowym budyneczku gospodarczym a od frontu zaczęli stawiać nowy dom, klecony z kamienia i pustaków. Po tamtym, niedokończonym projekcie pozostały skamieniałe worki cementu i stare okna z innych domostw.

Mieszkańcy oficyny zniknęli dawno temu. Sąsiedzi nie widzieli ich od lat i na dobrą sprawę nie wiadomo do kogo ta działka należy, czy i kto płaci za nią podatki.

– Ustalimy to jak najszybciej. Sprawę już skierowaliśmy do nadzoru budowlanego. Ma on odszukać właścicieli i skłonić ich do uprzątnięcia ruiny. W obecnym stanie stanowi ona zagrożenie dla ludzi, zwłaszcza, że działka jest nieogrodzona i każdy może tu wejść.

A że nieproszonych gości nie brakuje świadczą śmieci i szkło po rozbitych butelkach.

– Tego domu nie ma, to co zostało nie nadaje się do uratowania a jedynie do uprzątnięcia – stwierdza Grzegorz Sowiński. – Nie sądzę by miasto, po uregulowaniu stanu własności, co może trwać latami, zwłaszcza gdyby sprawa była przeprowadzana przez sąd, chciało odbudowywać go. Pomyślmy o innym sposobie oddania honoru Wiesławowi Gołasowi, który bezsprzecznie na to zasługuje. Jest naszym ambasadorem.

Sielanka Gołasowska
Wspomnienia Wiesława Gołasa są dla Kielc bardzo miłe. Aktor zawsze podkreślał, że Kielce są jego ukochanym miastem i jeśli coś mu się śni, to właśnie one. Dom rodzinny w pobliżu jednostki ojca, przy ulicy Mahometańskiej zawsze był pełen ludzi, gwarny.

– W domu atmosfera była niesamowita: Sielanka Gołasowska – mówił aktor w czasie wywiadu w 2008 roku-. Tata grał na gitarze lub harmonii czy skrzypcach, śpiewał, siostra Basia grała na mandolinie, wujek Edek na organkach.

Mały Wiesiek dużo czasu spędzał w jednostce. Chodził po stajniach, siedział na każdym koniu, jadł razem z żołnierzami. – Byłem takim dzieckiem pułku, Dzidziuś mnie nazywali – uśmiechał się na to wspomnienie.

W szkołach: „9-tce” na Baranówku i gimnazjum Śniadeckiego dawał się we znaki nauczycielem. Sam siebie określał jako lenia i urwisa, ale chętnie brał udział we wszystkich akademiach, deklamacjach a swoje aktorskie talenty wykorzystywał mdlejąc popisowo. Był też ministrantem, w drewnianym kościółku na Baranówku służył do mszy. Uczył się w szkole muzycznej, grał na bębnach i talerzach i kiedy szkoła wędrowała do katedry na mszę mógł popisywać się swoimi umiejętnościami.

Gdy wybuchła wojna ojciec żegnając się z rodziną we wrześniu 1939 roku nakazał synowi, który miał wtedy 9 lat, by opiekował się matką i siostrą. Sam – wzięty do niewoli uciekł z transportu do oflagu, wrócił do domu i razem z mamą działał w podziemiu, ale później aresztowany, osadzony w więzieniu kieleckim został wywieziony i zginął w obozie na Majdanku. – Jeszcze po wojnie agenci Urzędu Bezpieczeństwa przychodzili i pytali o ojca, twierdzili, że widziano go w okolicy, mam żyła nadzieją, ale tata nie wrócił – mówił Wiesław Gołas.

On w czasie wojny uczył się na tajnych kompletach, działał w harcerstwie i walczył jak umiał: kradł Niemcom broń, przenosił ulotki. Kilkakrotnie cudem uniknął śmierci.

Szczęście go opuściło, kiedy próbował ukraść Niemcom amunicję z ciężarówki. Złapany trafił do kieleckiego więzienia, do tej samej celi, w której trzymano ojca. – To takie niesamowite, jakieś przypadki zadziwiające – mówił. To więzienie, moja rola w filmie: tata był ogniomistrzem a ja grałem ogniomistrza Kalenia, tak jakbym dostawał jakieś znaki.

Bity nikogo nie wsypał, a wolność odzyskał w styczniu 1945 roku, kiedy front zbliżał się do Kielc.

Na studia zdawał do Krakowa, bo tam była rodzina, miało być łatwiej, ale nie zdał. Wrócił do Kielc, pracował, w domu kultury, grał w piłkę, uprawiał boks z Leszkiem Drogoszem. – To w Kielcach pierwszy raz śpiewałem krakowiaka Moniuszki, mama była na tym – mówił z dumą. Na kolejnym egzaminie wstępnym, tym razem w Warszawie mógł się popisać: mówił m.in. Jaśka z „Wesela”. To jest rola, o której marzył całe życie, ale nigdy jej nie zagrał. Po studiach został w Warszawie, czasami zaglądał do Kielc, kreował nawet Papkina w kieleckim teatrze.

– Byłem na Mahometańskiej, ten dom, który wydawał mi się ogromny nagle okazał się taki mały – wspominał. – Teraz już go nie ma, ale na pewno jest cmentarz z kaplicą, w której słuchałem śpiewów prawosławnych, byłem nimi zachwycony. I ten grobowiec, w którym mieliśmy kryjówkę na broń musi istnieć.

Wiesław Gołas – legenda z Kielc

Wiesław Gołas urodził się 9 października 1930 roku w Kielcach – aktor teatralny i filmowy. Jego ojciec, Teofil był ogniomistrzem 2. Pułku Artylerii Lekkiej Legionów. Po klęsce kampanii wrześniowej ukrywał się. Zginął w obozie w Majdanku.

Tuż przed jego 9. urodzinami wybuchła II wojna światowa. Gołas wstąpił do Szarych Szeregów, a następnie do Armii Krajowej. Posługiwał się pseudonimem „Wilk”. Przez pół roku siedział w niemieckim więzieniu w Kielcach.

W 1954 roku ukończył warszawską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną i zadebiutował na scenie Teatru Dolnośląskiego we Wrocławiu. Od 1955 roku występuje w Warszawie.

Sympatię widzów zaskarbił sobie głównie doskonałymi kreacjami komediowymi. Zagrał w niemal stu filmach, wśród których znalazły się „Żona dla Australijczyka”, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Kapitan Sowa na tropie”, „Brunet wieczorową porą”, „Zabicie ciotki”, „Szabla od komendanta”, „Chudy i inni”, oraz kilkunastu serialach – m.in. „Czterej pancerni i pies”, „Czterdziestolatek” i „Alternatywy 4”.

Współtwórca Kabaretu Koń, członek Kabaretu Dudek, wykonawca piosenki „W Polskę idziemy” autorstwa Jerzego Wasowskiego i Wojciecha Młynarskiego.

Żonaty z Marią Krawczyk-Gołas. Ma córkę Agnieszkę Gołas-Neres, dwie wnuczki. Córka namówiła ojca do spisania wspomnień, wydana w 2008 roku książka nosi tytuł „Na Gołasa”.